niedziela, 21 czerwca 2020

ROWEREM2020 TATRY Z SYNEM

WYPAD DWUDNIOWY W TATRY Z SYNEM

W drugiej połowie czerwca dokładnie 18.06.2020 po robocie zebraliśmy się wspólnie z synem na męski wyjazd w nasze Polskie Taterki.
Oczywiście jak przystało na amatorów podróży nie zapomnieliśmy o opcji ubezpieczenia wyjazdu.
Dzięki #PZU i kwocie niecałych 20PLN mieliśmy wykupione NNW oraz OC w życiu osobistym z opcją ubezpieczenia wypożyczanego sprzętu do kwoty 30K.
Pogoda nie zapowiadała się stricte turystyczna, ale nam to nie przeszkadzało.
Pomysłem na ten wyjazd było wypożyczenie rowerków, i wjazd tam gdzie można wjechać w Tatrach.

Jak udało mi się wcześniej dowiedzieć są tylko trzy doliny w które w Tatrach można oficjalnie zgodnie z przepisami wjechać rowerkiem. Są to: 1. Dolina Chochołowska, 2. Dolina Suchej Wody, oraz najbliższa, najkrótsza i najłatwiejsza 3. Dolina na Hali Kondratowej od strony Kużnic.
Dokładny opis znajduje się tutaj: 

Droga nie jest uciążliwa jeżeli jedzie się z dobrą muzyką, o której brzmienie dbał DJ JAKOB a nagłośnienie zapewnił zestaw przenośny GBL, radio w aucie pomimo systemu RDS na trasie nie zawsze działa tak jak byśmy tego chcieli.
W Grójcu tankowaliśmy paliwo, bo syn używa aplikacji, gdzie w trasie jest najtańsze paliwo.
150PLN bak Lanci pełny a synek połkną hot doga


Jak człowiek zgłodnieje i jedzie już prawie 3h to po drodze do Krakowa popularną 7 warto polecić restaurację ZAMECZEK
 



Obiekt ma dobre jedzenie oraz miejsce wewnątrz i na zewnątrz gdzie można znaleść spokojne miejsce.
Warto się tam zatrzymać szczególnie wtedy gdy przejazd przez Kraków przypada na tzw godziny szczytu.
My wybraliśmy na szczęście drogę okrężną w Słomnikach z 7 odbiliśmy w lewo zyskując tym samym sporo czasu, którego jak zawsze w podróży brakuje
Jadąc sobie spokojnie zgodnie z tym co przepisy zezwalają pokonaliśmy zakopiankę w niecałe 1,5h dotarliśmy do Poronina, gdzie przy zjedzie z mostku za Białym Dunajcem czekał na nas nocleg w Cudzichówce. Jak dobrze, że jest Booking.com i można śmiało przebierać w kwaterach.  Za cenę 95 PLN otrzymaliśmy malutki pokoik z łazienką oraz całkiem obfitym i smacznym śniadankiem.
Następnego dnia ruszyliśmy po śniadanku do Zakopca szukać sprzętu na którym po raz pierwszy w życiu będziemy mogli poruszać się po górach. Syn nieźle jeździ po Oliwskich pagórkach, ze mną prawie już emerytem jest dużo gorzej dlatego wybór sprzętu musiał być rozsądny. Wiedziałem, że chcę spróbować jak to syn określa pełnego fulla, czyli roweru który jest amortyzowany z przodu na teleskopie z tyłu na wahaczu. Zostawiliśmy w Zakopanym rower na parkingu przy rondzie, niestety cena 15PLN za dzień lub 5PLN z 1h.
I teraz co jest dziwne, bo największa wypożyczalnia sprzętu jeżdżącego znajduje się przy tym samym rondzie, jest największa i najbardziej się reklamuje. Jej adres biurowy wskazuje na słabo wyglądający budynek na końcu Krupówek, a kontener postawiony przy rondzie pomimo uprzejmego personelu i robiących wrażenie reklam oraz kolorów w necie wcale nie jest super.

Odpadły nam takie firmy jak COT, Bikedoo, Bikepoint - chyba mają najlepszy sprzęt w Zakopanym, jednak tylko elektryki i nie mają dużych ram. trzeba zamawiać i czekać. Pani jednak bardzo kompetentna sympatyczna oraz pomocna jest.
Trafiliśmy za namową tutaj.
Właśnie tutaj przed wejściem do Apartamentowców GIEWONT znajduje się punkt z wypożyczalnią rowerową mają rowery tradycyjne oraz elektryki marki Specialised oraz ochronie FOX
w cenie 270PLN dostaliśmy tu widoczne na foto powyżej rowerki do śmigania po ścieżkach Zakopanego oraz pierwszych dla nas górskich szlakach. Dla mnie głównie bo syn ucząc się w SMS w Szklarskiej niejedna górkę już zjeździł.
Ruszyliśmy jak tylko przestało padać, a w zasadzie lać. Pensjonat Giewont jest na tyle uprzejmy, że auto można u nich spokojnie zostawić na parkingu podziemnym udając się na wycieczkę, znacznie ogranicza to koszty, które w przypadku parkingów otwartych miejskich są porażające bo sięgają 5PLN za 1 godzinę.

W szybki sposób podjechaliśmy sobie z synem pod Wielką Krokiew, i tam na trochę się schowaliśmy bo zaczynało ponownie padać. Po odsapnięciu z pierwszych wrażeń i zaskoczenia jak łatwo się śmiga na rowerze elektrycznym, pomaga i można powiedzieć, że długa jazda nie męczy praktycznie wcale tym bardziej, że jedziemy bez obciążenia.
Ruszyliśmy ścieżką rowerową w kierunku Kużnic bo to tak jak pisałem powyżej jedno z trzech miejsc gdzie można wjechać rowerkiem w wyższe obszary górskie.
Jak widać przy drogowskazie rower jest z informacją na zielono - można jechać, ale uwaga pierwsze 500metrów od ulicy wymaga mega kondycji jak ktoś nie posiada wspomagania.

Po dokonaniu płatności za wejście na teren TPN w wysokości 6PLN osoba dorosła 3PLN osoba ucząca się bądź studiująca i technicznej zmianie oleju można już zasuwać dalej i nie jest tak ciężko jak na początku
Kiedy jedziesz sobie w swoim tempie masz widzisz na drodze rozpad to wiesz już, że jesteś praktycznie na miejscu gdzie mogłeś wjechać rowerkiem.
Zarazza tym schroniskiem a w zasadzie hotelem masz podjazd z którego masz widoki że aż tęskno, kiedy one pojawiają się w twojej głowie:




Jak nie ma pogody, panuje tutaj niesamowita cisza oraz spokój. Niestety jak jest to mamy całe masy, człowieków - turystów, które uważają to miejsce jako jedno z najprostszych i popularnych wycieczek ile nie wpadną na pomysł aby wjechać koleją linową na Kasprowy Wierch.

Po odsapnięci lekkim już droga sama nas prowadziła w dół.
Przy zjeździe, po kocich łbach trzeba mega mocno uważać szczególnie jak jest ślisko, bo bardzo łatwo o wypadek, który w przypadku amatorskiego downhillu może mieć poważne konsekwencje.
Uwaga - wszelkie filmowanie czy robienie zdjęć na terenie TPN wymaga posiadania swoistego zezwolenia ze strony dyrektora parku, które wydawane jest na podstawie terminowego zezwolenia złożonego w formie elektronicznej przez stronę parku.
Pokonana trasa od Kużnic prezentuje się następująco:


Po opuszczeniu Tatrzańskiego Parku warto udać się ścieżką nad rzeczką w dół. Tak na jakąś dobrą szarlotkę z bitą śmietaną oraz kawę, która daje energię na kolejną wyprawę.

Takie smakowitości w czystym i bezpiecznym bo wydezynfekowanym miejscu to bajka. Nie chce się opuszczać tego miejsca i wychodzić gdy pogoda za oknam płata różne figle.

Po posiłku udaliśmy się z synem autkiem na parking przed Doliną Kościeliską, ponieważ pogoda była niespecjalna oraz godzina około 17:30 to parkingi były puste, po rozmowie z właścicielami jednego z pensjonatów zostawiliśmy nasze auto przed sklepem firmowym SALEVA bo mieli monitoring i poszliśmy na wieczorną obiady-kolację do Karczmy u Jakuba.
Ja jak zwykle pierogi a synek mięsiwo bo musi być.
84 tyble pękły i zaczynało się zmierzchać. Na szczęście już żadnej kontroli na wejściu do parku nie było, chociaż mieliśmy jeszcze ważne bilety kupione przy wejściu na Kalatówki